sobota, 27 maja 2017

Wybory

Każdy z nas stał przed jakimś wyborem. Czasem te wybory są trudne, musimy coś wybrać co nie do końca nam pasuje. Jednak po dokonaniu takiego wyboru zawsze szybko wracamy do spraw codziennych. Łatwo je sobie wytłumaczyć, że to mniejsze zło, albo że to coś lepszego. Czasem podumamy nad tym wyborem, ale ogólnie jest spoko. Najgorsze są jednak te wybory, który dotyczą nas, a nie są od nas uzależnione. Nikt nie bierze pod uwagę tego czego my byśmy chcieli i jedyne co nam pozostanie to zaakceptowanie takiej decyzji. Od początku tego roku takich wyborów do których musiałem się dostosować było o wiele za dużo. Wybory te wywróciły moje życie do góry nogami, a można powiedzieć, ze życie musiałem zacząć na nowo. I to po raz kolejny. Stąd wiem, ze wybory do których możemy się dostosować nie są łatwe i często są przyczyną wielu nieszczęść. Niestety żyjemy w czasach gdzie każdy patrzy tylko na siebie, nikt już nie bierze pod uwagę drugiego człowieka. Gonitwa za pieniądzem odebrała nam możliwość dokładnego przeanalizowania sytuacji. Zastanowienia się nad osobą, której wybór dotyczy. Dzisiaj wszyscy żyją na zasadzie "Każdy sobie rzepkę skrobie". Nie wiem czy ktoś zdawał sobie z tego sprawę, ale to kolejny krok do zabicia w sobie człowieczeństwa. W sytuacjach awaryjnych już nie umiemy liczyć na kogoś bo mamy głowę zamkniętą tylko na siebie. Zapominamy pomału, ze oprócz nas istnieją inni ludzie, którzy czują, rozumieją i mają swoje potrzeby. Stawienie kogoś przed takim wyborem dokonanym to największa kara, pokazujemy mu że ma gówno do gadania i dla nas jest niczym innym jak zwykłym śmieciem. Pewnie czasem trzeba tak kogoś potraktować bo zasłużył. Może ja też zasłużyłem???

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Demony Przeszłości

Choćbyśmy się starali niewiadomo jak bardzo. Choćbyśmy starali się jak nigdy w życiu. Choćbyśmy starali się zmienić wszystko. I choćbyśmy stawali na rzęsach klaszcząc dłońmi jednocześnie żonglując jajkami to i tak nie schowamy tego kim byliśmy i co zrobiliśmy. Chyba tak być musi, że pewnych rzeczy po prostu nie da się naprawić. Będzie to zawsze za nami chodzić bez względu na to kim się staniemy i gdzie będziemy. Pewnych rzeczy nie da się wymazać i pozostają na stałe jak wyryty w skale napis. Jednak są to nasze czyny, i co z tego, że dzisiaj wiemy, że to było głupie. Dzisiaj jest za późno by zmienić cokolwiek. Pozostaje nam tylko akceptacja przeszłości, która odbija swoje piętno w przyszłości. Demony przeszłości zawsze już będą nas nawiedzać, a nawet jak nam dadzą spokój to tylko po to by uśpić naszą czujność i wrócić w najmniej niespodziewanym momencie by nam dopierdolić. Taka karma. Co można z tym zrobić??? Chyba nic. Jedyne co pozostaje to szczerość i nadzieja, że kiedyś spotkamy kogoś kto to zaakceptuje. Kogoś kto powie " Fajnie że już nie jesteś tą osobą ". Kogoś kto pokaże środkowy palec Twoim demonom przeszłości i pomoże Ci je przegonić raz na zawsze. A co jeśli kogoś takiego nie spotkasz??? Pewnie nie zmieni się wiele, będziesz walczył z tymi cholernymi demonami, aż pewnego dnia przegrasz. Poddasz się ich woli i odejdą razem z Tobą bo to będzie jedyny sposób by odeszły na zawsze.
Piszę po dość długiej nieobecności na tym blogu. Nie dlatego, że nie miałem co pisać. Ale dlatego, ze postanowiłem walczyć z tymi demonami przeszłości, które co chwile atakują moje życie pozostawiając po sobie tylko zgliszcza wszystkiego tego co udało mi się zbudować. Mimo, że jestem jak ten cholerny feniks to pomału tracę cierpliwość do tego wszystkiego. Ale uświadomiłem sobie, ze jest jeszcze jedno wyjście. O wiele prostsze. Może trzeba się poddać tym demonom przeszłości i daść im się ponieść. Pozwolić im na to by żyć tak samo jak wtedy gdy się narodziły. Nie zastanawiać się nad konsekwencjami i szaleć do momentu gdy nasza wątroba się wysypie. Gdy serducho straci siły by dalej pompować naszą krew, a płuca wykonają ostatni wdech powietrza. Może trzeba to wszystko olać i nie tracić czasu na budowanie czegoś co i tak obróci się w ruinę. Czy jest to dobre wyjście??? Czy w tej sytuacji jakiekolwiek wyjście jest dobre??? Dzisiaj tego nie wiem, jak kiedyś poznam odpowiedź na to pytanie to dam wam znać, a tym czasem dobranoc.

niedziela, 2 września 2012

Miłość

Właśnie odgrzebałem stary tekst, tak się złożyło ze historia lubi się powtórzyć wiec postanowiłem go tu dać. Trochę już nieaktualny, ale dalej sens w nim zawarty jest taki sam.
"To temat rzeka. Niby taki banalny, ale ile w nim emocji. Dla jednych natchnieniem, dla innych przekleństwem. Jak to z nią jest??? Myślę, że każdy z nas ma inne podejście, ale według mnie to przereklamowany slogan. Co nie znaczy, że jestem pozbawionym uczuć egoistycznym burakiem. Kochałem raz, a przynajmniej tak mi się wydawało. Dzisiaj wiem, że to tylko tak wyglądało, że na siłę chciałem poczuć czym jest to wielkie uczucie, ale trwałem w nim. Teraz co rano jak wrócę z roboty otwieram browara i jestem sam w pustym pokoju. Nikt na mnie nie czeka i może lepiej, bo nigdzie mi się nie spieszy. Ale jedno jest pewne, "miłość" potrafi doprawić nam skrzydła, potrafi też nam je zabrać i to wtedy gdy będziemy wysoko, a konfrontacja z ziemią może być niemiła. Boli jak jasna cholera, odbiera nam wszystko to co budowaliśmy. Ale czy to znaczy, że nie powinniśmy czekać aż znowu nas trafi w serducho??? Poddać się i pogrążyć w tym jacy to jesteśmy nieszczęśliwi??? Wiem jedno, ja czekam choć jakoś nie wierze w nią. Czekam na chwile gdy powiem sam sobie, że się myliłem."

piątek, 20 maja 2011

Na opak

Tak sobie patrzę na ten nasz świat i jestem coraz bardziej pełen podziwu. Dziwne rzeczy się dzieją i jakoś wszystkim to pasuje. Od dłuższego czasu ekolodzy szaleją jak mogą, obrońcy zwierząt i jeszcze inni fanatycy przekonani o swojej racji próbując wszystkich przekonać do swojego dobra. Na pierwszy ogień pójdą obrońcy zwierząt, martwią się psami na łańcuchu. Nie ważne że odkąd tylko człowiek wyszedł z jaskini miał tego psa na łańcuchu, to nie pies kanapowy, ale pies który ma bronić dobytku. Nie są to łagodne psy, a łańcuch chroni niepowołanych gości. Ale skąd to może wiedzieć obrońca zwierząt??? On wychodzi ze swoim latrelkiem na spacer, a żeby nie zmarzł to ubiera go w ładne ciuszki, żeby ładnie wyglądał chodzi z nim do fryzjera i żeby dobrze zjadł daje mu jedzenie dla ludzi pozbawione tego wszystkiego co psu potrzebne do życia. Albo weźmy tych co mówią "eutanazji nie", podejrzewam ze nikt z nich nie był w śpiączce, że nie musieli się nikim takim opiekować, że nie musieli patrzeć jak ktoś im bliski zamienił się w warzywo. Pewnie nie zdają sobie sprawy że to duże obciążenie dla rodziny ze średnimi dochodami. Żaden z nich pewnie nie zastanowił się nad tym że ktoś sobie nie życzy by przy życiu utrzymywała go maszyna. Ale to wszystko jest nie ważne, grunt że walka słuszna. Ekolodzy też nie odstają od normy, bronią drzewa przy drodze, namawiają do biopaliw, aut na prąd i całego tego badziewia w imię natury. Grozi nam ocieplenie czym straszą nas od dwudziestu lat, a teraz zaczynają nas straszyć zlodowaceniem. Na naszym kontynencie już było i jedno i drugie i to bez udziału człowieka. Ciekawe czy taki ekolog pomyślał kiedyś o tym, że to naturalne zjawiska. Pewnie że nie, mamy jeździć autem na prąd z węgla, albo z elektrowni atomowej. Jedna jak i druga opcja też oczywiście jest przez nich znienawidzona. Przykują się do drzewa przy drodze by go obronić, a czy zastanowili się kiedyś, że to drzewo zabiło już wiele osób właśnie dlatego że jest blisko drogi???
Tak mi się wydaje, że tak naprawdę to chyba mało istotne o co oni walczą. Dzisiaj jest modne być aktywistą, bezpieczniej walczyć o pierdoły niż o to co naprawdę trapi nas zwykłych szarych ludzi. Mogą się pochwalić w śród znajomych, że walczą w słusznej sprawie. Tylko nie daj Boże zapytać się go o szczegóły bo pewnie nie odpowie.
Mimo wszystko widzę w tym wszystkim pewien ład i harmonie. Wiadomo ze wszystko w naturze się wyrównuje i tak jest tutaj. Ci co są przeciwko eutanazji uratują jakieś życie, ci co uratują drzewo zabiorą komuś życie. Ci od biopaliw zmniejszą emisje spalin z naszych aut, ale zwiększą liczbę emisji zanieczyszczeń z elektrowni, lub zwiększą liczbę odpadów nuklearnych. Ci od psów uratują jakiegoś burka od łańcucha pozwalając na to by katować swoje latrelki. Więc jaki jest sens walczyć o to wszystko skoro nasza natura i tak wszystko wyrównuje???

środa, 24 listopada 2010

szybkie i ładne

Obserwuje na ulicach te wszystkie pojazdy dresiarzy i bez względu na to jakie to auto od razu widać ze właścicielem jest dresiarz. Jednego im zazdroszczę, na fotelu pasażera zawsze siedzi fajna laska. No właśnie i tu jest chyba takie pewne uzupełnienie które tyczy się tematu tej stronki. Dres chce się pokazać, najlepiej w aucie które jest znane w środowisku lanserów i kozaków. Najczęściej pada na BMW, potem przeliczenie funduszy i zonk. trza kupić jak najtaniej i jak najmłodszy egzemplarz. I znów pada na BMW, tym razem po trzy krotnej kasacji. Nie ważne, że zostawia cztery ślady i ma zarznięte 1,6, grunt że odpowiednie logo na masce. No i żeby jakoś to wszystko wyglądało do ładnego auta trza coś szybkiego, skoro po wydaniu kasy na spoilery zabrakło na silnik to najprostszym rozwiązanie jest szybka dziewczyna, tych na szczęście nie brakuje. I tak kolo w swojej beemce parkuje przy knajpie, przy barze serwuje lali browca machając breloczkiem od swojej "fury" i już ma coś szybkiego do auta. Ona przecież się nie zna na furach, zna się na lansowaniu. W ten oto sposób robi się "ładne i "szybkie" auta. Znacie jakiś lepszy sposób??? :D

niedziela, 11 lipca 2010

Czekanie

Nikt z nas nie lubi czekać, od czekania jest chyba tylko gorszy ból zęba. Całe życie ktoś nam każe na coś czekać. Ale zamiast czekania może warto wziąć się w garść i zacząć coś działać. Tylko nie zawsze to takie proste. Ja czekam cały czas na to co się stanie, a kiedy próbuje wziąć sprawy w swoje ręce to przeważnie mi to nie wychodzi. Jakby cały czas ktoś mi rzucał kłody pod nogi i może to właśnie dlatego w tak wielu ważnych sprawach się poddałem. Może to i złe, ale ja niem mam już siły czekać, a jeśli na coś nie mogę się doczekać zajmuje się czymś innym. Po czym znów mi się nie udaje i wracam do punktu wyjścia, czyli do beznadziejnego położenia w jakim tkwię. Czy jest na to jakaś rada??? Próbowałem wielu rzeczy w moim życiu, nie należę do tych co łatwo się poddają, a jednak często odchodzę przegrany. Po to by znów zacząć od nowa i znów znaleźć się w punkcie wyjścia. Takie błędne koło z którego nie mogę się uwolnić, czuję się jak więzień który czeka na swoją egzekucję. Ale w czekaniu jest tez coś co nas może napawać optymizmem, nadzieja. tylko co jeśli i ona nam się wyczerpie??? Jeśli przestaniemy wierzyć w to, że kiedyś może być lepiej w to, że kiedyś obudzimy się rano z myślą, że już na nic nie musimy czekać??? A może to właśnie ta nadzieja jest naszą zgubą. Może to przez nią są chwile rozczarowania??? Może czasem trzeba by popatrzeć na to wszystko realistycznie??? Tylko na co wtedy nam zostanie czekać???

Marzenia

Każdy z nas o czymś marzy. Nie ważne co to jest i jakie wymagania stawiamy, ale są nam potrzebne. Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez marzeń. Ja często marzę, przeważnie przed snem jak już leżę i czekam aż odpłynę w krainę Morfeusza. Moje marzenia się zmieniły, część z nich się spełniły, część z nich czeka w swojej kolejce, a jeszcze jedno doszło. To może dziwne ale mimo, że te marzenia które się spełniły ciągle ciągle są w moje głowie, może dlatego że za szybko się skończyły??? Od paru dni znów mam kontakt z kimś kto mi jest na prawdę bliski. Nie jest on dla mnie przyjacielem bo traktuje go jak starszego brata i to nie tylko ze względu, że jest starszy odemnie. Ale dlatego ze w życiu przeżył więcej niż ja. Potrafimy nie mieć kontaktu przez długi czas, ale jak się zgadamy to tak jak byśmy nigdy nie rozstawali się. Człowiek z którym się dogaduje pomimo różnicy poglądów jakie powinny nas dzielić. Jako łebki marzyliśmy o dorosłym życiu, mieć prawko furę i heja w świat. Marzyliśmy o wolności, o beztroskim życiu. Teraz tak siedzę i uświadomiłem sobie, że marząc o tym robiliśmy to. Nie przejmowaliśmy się konsekwencjami, ani żadną odpowiedzialnością. Byliśmy wolnymi ludźmi, smarkaczami idącymi przed siebie. Jest co wspominać z tamtych czasów i z tego się ciesze, ale tęsknie za tymi czasami. Jeden ze snów się spełnił, marzenie które wydawało się być poza naszymi możliwościami. Szkoda, że te czasy minęły, chciałbym do nich wrócić ale wiem, że już się nie da. Mamy nowe marzenia, ale tak naprawdę to są one tymi starymi z dzieciństwa, czy spełnią się po raz kolejny??? Tego nie wiem, ale wiem że bez marzeń nasze życie jest gówno warte. Dlatego za każdym razem jak zamykam oczy marze. Czasem nawet mi się przyśnią moje marzenia, ale wtedy po przebudzeniu jestem zły sam na siebie, że to był tylko sen. Ale lubię te sny.